Mogą mu skoczyć. Nawet jeśli by mu chcieli zaszkodzić to gość pójdzie z tym do mediów i dopiero będzie jazda. PO Wilku media tylko czekaja na kasek typu "Związek broni opoja " itp.
Zero litości dla pijanych w pracy. Młodego tylko trzeba podziwiać że miał jaja a nie obwiózł ochlaptusa całą turę!
rufio198, no nie wiem czy zupełnie bezpodstawne. Przecież ten maszynista-instruktor ma kolegów: innych maszynistów, związkowców, może nawet naczelników i dyrektorów. Mogą wyżywać się na młodym.
Pracowałam na kolei i kilka razy byłam świadkiem związkowych "akrobacji" mających na celu ratowanie przed zwolnieniem dyscyplinarnym kolesi, którzy byli w pracy pod wpływem alkoholu. Dopóki sprawa nie otarła się o policję a tylko o SOK to jakoś się udawało (dyrekcja ulegała związkowcom) zamieść sprawę pod dywan, w myśl źle pojętej solidarności zawodowej. Ba, bardziej obrywał dyspozytor, który do pijaka wezwał SOK. No a tutaj nie ma zmiłuj, bo praktykant zadzwonił po policję i facet nie dość, że wyleci z pracy (dyrekcja nie ma żadnego pola manewru) to jeszcze poniesie odpowiedzialność karną (zagrożenie w ruchu lądowym). I tego stary kolejarski beton może młodemu nie wybaczyć.
rufio198, no nie wiem czy zupełnie bezpodstawne. Przecież ten maszynista-instruktor ma kolegów: innych maszynistów, związkowców, może nawet naczelników i dyrektorów. Mogą wyżywać się na młodym.
Za pijaństwo w robocie jest § 52 KP i cała armia różnej maści związkowców chłopinie nie pomoże, a to z jednego prostego powodu: nikt się nie podłoży, nawet za kogoś kto jest instruktorem.
Czas przestać myśleć o kolei utartymi stereotypami, dziś nie ma tolerancji dla pijaństwa
Victoria napisał/a:
No a tutaj nie ma zmiłuj, bo praktykant zadzwonił po policję i (...) stary kolejarski beton może młodemu nie wybaczyć.
Victoria, bądź konsekwentna
Praktykant nie dzwonił, na żadną policję - w myśl odpowiedniej instrukcji, którą musi znać jak amen w pacierzu, u nas się nazywa Bt2, Dział III, § 11, określa jak ma się zachować "praktykant" w sytuacji, kiedy maszynista staje się niezdolny do pracy. Mówiąc krótko ma "żadać pomocy". W jeździe pociągowej, pomocy żąda od dyspozytora, który decyduje co dalej. I to wszystko. Praktykant zrobił to co do niego należy.
Źle by postąpił pozwalając na taką sytuację, kiedy pijany maszynista prowadzi pociąg, źle by postąpił gdyby nawet mając umiejętności sam prowadził pojazd kolejowy bez wymaganych uprawnień a sprawa by wyszła w momencie zdania lub przekazania pojazdu, więc tak naprawdę nie miał innego wyjścia.
Ja jestem pewien, że nie spotka go żadna przykrość, a na wakat po instruktorze KMy wybiorą kogoś odpowiedniego.
Jest tak jak pisze Victoria. U mnie w zakładzie związkowcy też zawsze bronili moczymordy przed zwolnieniem z pracy. Dlatego w takich przypadkach zawsze należy dzwonić po policję. Nigdy po sokistów!
_________________ Lady Makbet to typ kobiety, którą nieokiełznana ambicja prowadzi do zbrodni, a potem do wyrzutów sumienia.
rufio198, no nie wiem czy zupełnie bezpodstawne. Przecież ten maszynista-instruktor ma kolegów: innych maszynistów, związkowców, może nawet naczelników i dyrektorów. Mogą wyżywać się na młodym.
Skoro napisałem co napisałem to znaczy że miałem podstawy do tego.
Poza tym powiedz mi od kiedy jak maszynista jedzie z praktykantem/ pomocnikiem to od razu jest maszynistą - instruktorem?
Dopóki sprawa nie otarła się o policję a tylko o SOK to jakoś się udawało
Victoria, teraz trochę się zmieniło. Jeżeli delikwenta nakryje kontrola wewnętrzna (zawiadowca, naczelnik) to zazwyczaj mu się upiecze. Kończy się na N-ce i wyjaśnieniu. Za to gdy ktoś wezwie SOK, to już kaplica i dyscyplinarka.
_________________ Manipulacja w najczystszej postaci
Dwa lata więzienia w zawieszeniu na cztery - taki wyrok usłyszał Zdzisław R. W ubiegłym roku gdy był dyżurnym ruchu na brzeskiej stacji PKP doprowadził do wykolejenia pociągu.
Podczas badania okazało się, że miał ponad ponad półtora promila alkoholu w organizmie. Zdzisław R. przez sześć lat nie będzie mógł tez pracować jako dyżurny ruchu.
Pijana dróżniczka nie zamknęła przejazdu, pociąg uderzył w samochód!
0,7 promila alkoholu we krwi miała dróżniczka, która w czwartek wieczorem nie opuściła szlabanów na przejeździe kolejowym na ulicy Bałtyckiej w Poznaniu. Pociąg osobowy zderzył się tam z samochodem. Jak mogło do tego dojść?
Masakra... to jest nie do pomyślenia, że ludzie mając tak odpowiedzialną pracę przychodzą na służbę pod wpływem alkoholu... dobrze, że nie doszło do tragedii... drużnicy powinni być kontrolowania, a sowoją drogą kierowcy samochodów też powinni zachować szczególną ostrożność na przejazdach kolejowych...
... a sowoją drogą kierowcy samochodów też powinni zachować szczególną ostrożność na przejazdach kolejowych...
Bardzo dobrze powiedziane.
Tak jak przypadki z dróżnikami są na szczęście marginalne, tak brak rozwagi zmotoryzowanych wcale do marginesu nie należy: omijanie półrogatek, przejeżdżanie na przejazdach niestrzeżonych w momencie kiedy sp sygnalizuje zbliżający się pociąg czy jazda bez zachowania ostrożności na małoużywanych liniach kolejowych, czy chociażby ten wypadek, który jest jaskrawym przejawem półmroczności jasnej ...
Niestety, ale w tych wypadkach decydujący jest brak przewidywania i wyobraźni ... kierowców, niestety
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum