Do wypadku doszło 1 czerwca około godz. 3.30, na torach przecinających Wały Dwernickiego w Częstochowie. Szlabany nie zostały opuszczone, bo dróżniczka zasnęła. 50-letni kierowca volkswagena transportera ocalał. - To cud - komentowali policjanci.
Volkswagen transporter wjechał na przejazd kolejowy przy otwartych zaporach. Niemal w tym samym momencie uderzyła w niego - od strony pasażera - lokomotywa pociągu towarowego. Auto zostało zepchnięte z torowiska i ten fakt prawdopodobnie uratował życie kierowcy. 37-letnia dróżniczka, która nie zamknęła zapór, była trzeźwa. Twierdziła, że nie zamknęła przejazdu, bo zasnęła.
Źródło: Gazeta Wyborcza
_________________
Sponsorem mojej nieobecności na forum jest WizzAir.
Niedaleko Lubaczowa ostał się prawdziwy relikt. Jedyna strażnica kolejowa w Polsce, w której nie ma prądu. Tu dróżnicy pracują jak 100 lat temu.
Do strażnicy nr 4, na trasie z Lubaczowa w stronę Oleszyc, pociąg jedzie cztery minuty. Pokonuje prawie trzy kilometry. Zawsze czeka na niego dróżnik.
Obok strażnicy drogą przejeżdżają samochody. Bywa że nocą zatrzyma się zaniepokojony kierowca. Dlaczego w strażnicy jest ciemno? Coś się stało?
- Żarówka się zepsuła - zazwyczaj odpowiada dróżnik. Bo trochę dziwnie jest mu tłumaczyć, że w strażnicy w ogóle nie ma prądu.
Kilkanaście pociągów dziennie
Czesław Nisztuk jest jednym z pięciu dróżników pracujących w strażnicy nr 4. Przed laty robotę zaczynał przy naprawie wagonów. Dróżnikiem został 18 lat temu.
- Choć nie było łatwo. Trzeba było dużo się uczyć, zdać egzamin i przejść różne badania - wspomina.
Bo dróżnik musi mieć sokoli wzrok i bardzo dobry słuch. Co kilka lat przechodzi też badania psychofizyczne.
Pan Czesław zapewnia, że bardzo lubi swój zawód. - Marzyłem o takiej pracy, mimo że jest bardzo odpowiedzialna.
Wcześniej pracował na magistrali, w strażnicach w Ostrowie i Przeworsku. Tam jeździło po sto pociągów dziennie. - Nie było czasu kanapki zjeść! - wspomina. - Teraz jest dużo spokojniej. Dziesięć, piętnaście pociągów dziennie.
Przez te wszystkie lata wiele się działo.
Dróżnik opowiada, jak kierowcy łamali mu rogatki. - Musiałem wzywać policję. Bo czasami ludzie nie rozumieją, że z pociągiem nie ma żartów.
Jak w XIX wieku
W strażnicy nr 4 niewiele zmieniło się od powstania linii Jarosław-Lubaczów, czyli od ponad 100 lat. Dróżnik opuszcza rogatki przy pomocy korbki. Kiedy robi się ciemno, na specjalnych podstawkach na przejeździe zawiesza lampy naftowe. To one oświetlają kierowcom przejazd.
Lampy naftowe są też wewnątrz strażnicy. Dokładnie takie, jakie pamiętają nasze babcie.
- Dobrze świecą - zachwala Nisztuk. - Można bez problemu przy nich pisać.
To ważne, bo każdy przejeżdżający pociąg musi zostać odnotowany. Dróżnik zapisuje godzinę telefonu od dyżurnego ruchu, moment opuszczenia rogatek i przejechania pociągu.
Najcięższe są noce
Dróżnik zawsze stara się przychodzić do pracy wypoczęty, bo przy tak odpowiedzialnej robocie nie ma prawa zasnąć. Zresztą w każdej chwili może się pojawić niezapowiedziana kontrola. Najgorzej jest wytrzymać w nocy przy lampie naftowej. Ale pan Czesław ma na to sposób - wychodzi na zewnątrz.
- Trzeba mieć pewność, że się nie przegapi się pociągu. Ale jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby pociąg mi przejechał przy otwartych rogatkach - zapewnia.
Właśnie nadjeżdża pociąg. Dróżnik staje z chorągiewką w ręce i patrzy, czy wszystko jest w porządku: czy lokomotywa ma sprawne światła, czy drzwi nie są otwarte. Jeśli coś zauważy, zaraz melduje.
Na szczęście ma połączenie ze swoimi sąsiadami - dyżurnymi ruchu w Lubaczowie i Bobrówce. Bo do niego dodzwonić się nie można.
Radio na baterie
Przed strażnicą rosną irysy. W środku skromnie ale czysto i schludnie.
- Przydałoby się zrobić malowanie - mówi Nisztuk. - Ściany szybko się brudzą, bo budynek ogrzewamy piecem żarowym na węgiel.
Z dobrodziejstw cywilizacji dróżnik może posłuchać radia, bo jest ono na baterie. Herbaty też się może napić, bo w strażnicy jest mała turystyczna butla gazowa. A kiedy jest gorąco, pije wodę mineralną. Jest tak zimna, jakby dopiero co została wyciągnięta z lodówki. Okazuje się, że pan Czesław schładza ją w wodzie przyniesionej ze studni.
Tylko nafta się sprawdza
Dyrekcja kolei próbowała ułatwić życie dróżnikom. Kiedyś do strażnicy dostarczano akumulatory, ale się nie sprawdzały. Innym razem zrezygnowano z rogatek i w tym miejscu postawiono tylko znaki ostrzegawcze. Ale dróżnicy wrócili, bo zwiększył się ruch samochodowy na tej trasie. Poza tym kierowcy się domagali przywrócenia rogatek.
Zamiast dróżnika elektronika
Podłączenie prądu do strażnicy planowane jest od kilkunastu lat. Ale wszystko rozbijało się o koszty. Choć obok biegnie linia wysokiego napięcia, to byłyby zbyt drogie zrobienie transformatora obniżającego napięcie. Taniej wyjdzie przeciągnięcie około 3-kilometrowej linii.
Mieczysław Borowiec, dyrektor Zakładu Linii Kolejowych w Rzeszowie, zapewnia, że niedługo wreszcie prąd dotrze do tego przejazdu. - Już zostały ogłoszone przetargi. Zostaną tam zrobione automatyczne, oświetlane półrogatki. Będzie to kosztowało ok. 800 tys. złotych.
Wszystko więc wskazuje na to, że wkrótce w strażnicy nr 4 skończy się era dróżników. Co się z nimi stanie, kiedy do przejazdu zostanie doprowadzony prąd?
- Zostaną przeniesieni na inne strażnice - odpowiada dyrektor Borowiec.
źródło: nowiny24.pl
_________________ "Demokracja to rządy hien nad osłami."
A tak wogóle czy nie można byłoby wprowadzić obowiązkowego badania alkomatem każdego kolejarza przed służbą bo to przecież może być plaga na PKP dróżnicy, maszyniści, konduktorzy i licho wie jeszcze kto przyjdzie pijany do roboty na kolei.
Nawet jakby chcieli takie coś wprowadzić to i tak by nie wyszło. Zapewne było by to niezgodne z prawem. Zaraz by się zaczęły skargi do Trybunału Praw Człowieka itp.
Każde badanie powoduje stres a co za tym idzie zmniejsza skupienie w pracy co w przypadku kolejarzy bezpośrednio związanych z ruchem kolejowym mogło by mieć negatywne skutki... Poza tym nie ma nigdzie obowiązku poddania się badaniu alkomatem. Jak się nie zgodzisz jedziesz "na krew"... i co kto by za to płacił non stop? i tracił czas ?
_________________ Jestem dyspozytorem własnego toru...
Pijana dyżurna ruchu PKP została zatrzymana przez policjantów na jednej z wrocławskich stacji kolejowych. Kobieta miała ponad 2,5 promila alkoholu w organizmie.
Policjanci o stanie dyżurnej dowiedzieli się telefonicznie. Natychmiast wraz z funkcjonariuszami SOK pojechali na stację. Tam potwierdziło się, że kobieta jest pijana. Za stworzenie zagrożenia w ruchu pociągów grozi jej do lat 5 więzienia.
źródło: Wirtualna Polska
----
W ciągu paru ostatnich tygodni jest to już trzecia kobieta z mojego zakładu, która wyleci z pracy za alkohol. Dwie poprzednie były dróżniczkami.
No i bardzo dobrze. Niech wyleci. Jej mi nie szkoda, gorzej z jej rodziną ( jeżeli ją ma ). Tak to właśnie jest jak się ma "starych " pracowników którzy mają już właśnie takie nawyki. Idzie do roboty żeby się napić, albo idzie do roboty już podpity. Co prawda nie ma tu wieku tej dyżurnej ruchu ale przeważnie tak właśnie jest że to starzy pracownicy którzy pracują w PKP od wielu lat coś takiego robią. Młodzi ludzie jak idą do roboty to starają się jakoś, boją się. Natomiast taki co pije w robocie albo idzie pijany do roboty ma już taki nawyk. Wie że nic go w robocie złego nie spotka bo kontroli nie ma, albo są żadko.
Naczelnik, ręce opadają. 2,5 promila? Toż ona ona musiała wypić chyba pół litra wódki!
Z drugiej strony dobrze się stało. Pijacy sami się wyeliminują. Zostaną ci co chcą pracować i pracę szanują! Najgorsze jednak jest to, że przez tak nieodpowiedzialne osoby kiedyś może dojść do tragedii na torach!
zero tolerancji dla pijaków na PKP Wywalać na zbity pysk. Myślę, że trzeba by urządzać bardziej regularne polowania na pijaków i to nie tylko dyżurnych, maszynistów i dróżników ale także zrobić kilka nalotów na warsztaty i biura. Tak też za kołnierz nie wylewają.
„Cała seria zatrzyman pijanych dróżników powinna zaalarmować wszystkich, którzy są odpowiedzialni za ich pracę. Tu nie chodzi tylko o wizerunek. Na szali jest ludzkie życie. Zobowiazuję dyrektorów zakładów do bezwzględnego zwalczania tej zabawy ze śmiercią”
Krzysztof Celiński, prezes zarządu spółki PKP Polskie Linie Kolejowe, w biuletynie „Infrator”
_________________ Tylko człowiek wolny się buntuje,
niewolnicy są posłuszni.
Jeśli ktoś bełkocze przez radio to o cynk nie trudno. Chyba że PKP zastosowało nowoczesne urządzenia bezpieczeństwa kolejowego - obok czuwaka jest alkomat który po zbiciu czuwaka sprawdza powietrze w kabinie
_________________ Jaka jest ulubiona piosenka maszynisty lokomotywy parowej ? Love me TENDER
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum