Od jutra w godzinach popołudniowych kasjerki/kasjerzy PR Wrocław nie zostaną wpuszczeniu do "tymczasowego miasteczka", przy ul. Suchej.
Jeżeli tak się stanie, to kilkudziesięciu pracowników tegoż zakładu pozostaje bez pracy
Wierzę, że Zakład Nieruchomości we Wrocławiu podpisze umowę z PR Wrocław na dzierżawę kas biletowych, gdzie w poprzednim okresie czasu wszystkie media o tym pisały.
Dolnoślązak, pracy jest dużo. Dać im terminale przenośne lub bloczki biletowe i wysłać w najbardziej obłożone pociągi, aby wspomóc drużyny konduktorskie, które nie wyrabiają się z wystawianiem biletów wszystkim pasażerom.
Można ich jeszcze zatrudnić przy sprzątaniu taboru. Dlaczego ma na was żerować zewnętrzna prywatna firma sprzątająca? Niech PR dadzą zarobić swoim pracownikom!
_________________ Tylko człowiek wolny się buntuje,
niewolnicy są posłuszni.
Pirat i o tym się myśli, powiem więcej - dyrekcja PR Wrocław najprawdopodobniej otworzy dwie kasy biletowe PR Wrocław na peronie II.
Ale czy to jest rozwiązanie na najbliższe dwa lata
A z tym sprzątaniem taboru, to chyba lekka przesada. Jak można zatrudnić pracowników PR Wrocław, przy sprzątaniu składów, skoro jest podpisana umowa z firmą zewnętrzną na wykonywanie tych czynności.
Twoim zdaniem kobiety, mężczyźni, którzy oddali swoje lata dla kolei (nawet 20 i więcej) nagle mają przejść na sprzątanie .
Wybacz, ale troszeczkę szacunku i tym pracownikom się należy.
A z tym sprzątaniem taboru, to chyba lekka przesada. Jak można zatrudnić pracowników PR Wrocław, przy sprzątaniu składów, skoro jest podpisana umowa z firmą zewnętrzną na wykonywanie tych czynności.
Umowę można zerwać, renegocjować etc. To nie jest cyrograf.
Dolnoślązak napisał/a:
Twoim zdaniem kobiety, mężczyźni, którzy oddali swoje lata dla kolei (nawet 20 i więcej) nagle mają przejść na sprzątanie. Wybacz, ale troszeczkę szacunku i tym pracownikom się należy.
Coś urągającego jest w sprzątaniu wagonów? Komuś korona spadnie z głowy? Przecież żadna praca nie hańbi. Może lepiej nic nie robić tylko narzekać na cały świat?
_________________ Tylko człowiek wolny się buntuje,
niewolnicy są posłuszni.
Pirat, dla przykładu Niemcy w pociągach ICE w 1 klasie najpierw sprawdzają bilety, a potem często konduktor, który sprawdzał bilety rozdaje pasażerom gazety, zbiera zamówienia (w 1 klasie nie trzeba iść do wagonu barowego, można zamówić u konduktora przekąskę, którą on przyniesie - płaci się również u konduktora).
Często konduktorzy zbierają też tacki, woreczki, opakowania i inne śmieci od pasażerów. I jakoś to działa. Może i w PR podobny sposób kiedyś zastosują - coś jak stewardessa w samolocie - a jaka oszczędność!
Moja znajoma pracuje w DPU - sprząta wagony we Wrocławiu. Na rękę wyciąga 1600-1800 zł. Zarobki kasjerek w PR są na podobnym poziomie, a pracę mają bardziej odpowiedzialną, bo obracają grubą gotówką, z której muszą się rozliczać.
_________________ Tylko człowiek wolny się buntuje,
niewolnicy są posłuszni.
siwiutki91, bo kasa trafia do szefostwa prywatnej firmy, a szeregowi pracownicy dostają ochłapy. Gdyby zatrudnić do sprzątania wagonów pracowników PR i płacić im tyle ile zarabiają dotychczas (np. w kasach biletowych) to spółka lepiej by na tym wyszła.
Przewozy Regionalne, największy pasażerski przewoźnik kolejowy w Polsce, zwalnia kolejarzy. Ze spółki-matki i 15 spółek-córek miało odejść do końca marca 700 osób.-Zwalniają nas szantażem i groźbą - mówią kolejarze ze Śląska
Wywalczony przez związki zawodowe "Program monitorowanych zwolnień" miał zachęcić i chronić odchodzących pracowników. - Każdy, kto od stycznia do końca marca podjął decyzję o odejściu, otrzyma 15 tys. zł plus równowartość sześciu pensji. Niektórzy mają szanse nawet na 30 tys. zł - mówi Piotr Olszewski, rzecznik prasowy spółki-matki. - Monitorowane zwolnienia w Przewozach Regionalnych przewidują też szkolenia dla odchodzących i fachową pomoc w znalezieniu pracy. To dla pracowników korzystne rozwiązanie.
Byli i obecni pracownicy Śląskiego Zakładu Przewozów Regionalnych skarżą się na to, w jaki sposób zachęcano ich do odejścia. - Robiono to kijem i marchewką. Szantażem i zachętą finansową - opowiadają.
Zwolnienia zaczęły się w listopadzie 2008 r. Początkowo katowickich kolejarzy zwalniano tak, by spółka nie ponosiła żadnych kosztów. Nazywało się to "fluktuacją pracowników". Rozwiązywano umowy z 29 osobami. Gdyby zwolniono 30 - zgodnie z kodeksem pracy - byłyby to zwolnienia grupowe. A wtedy trzeba płacić odszkodowania.
Rozmowy w gabinecie
Związki zawodowe stanęły w obronie pracowników. W grudniu zorganizowały strajk głodowy w centrali w Warszawie. Udało się wywalczyć "Program monitorowanych zwolnień". - Ale nie o zwolnienia chodzi, choć to dla ludzi tragedia - mówi kolejarz odchodzący ze śląskiego zakładu. I opowiada: - Wszystko zaczęło się na przełomie września i października. Dyrektorem Śląskiego Zakładu Przewozów Regionalnych został Przemysław Gardoń. Mówił jedynie zwolnieniach. Na pierwszych zebraniach usłyszeliśmy, że jesteśmy za starzy, zasiedziali i nic nie umiemy [nasz rozmówca jest po pięćdziesiątce]. Pan dyrektor jest ode mnie młodszy prawie 20 lat.
8 marca na coponiedziałkowym spotkaniu (brali w nim udział: naczelnicy działów, rzecznik prasowy i asystentka dyrektora) Gardoń powiedział wprost: Wskazani pracownicy mają odejść "na zachętę", a jeśli nie, to i tak w kwietniu ich zwolni, bez pieniędzy. Zapewniał, że na miejsce każdego z nas ma dwójkę chętnych młodych, dyspozycyjnych i niemyślących "po kolejarsku".
Potem zaczęły się rozmowy indywidualne. Jeszcze 8 marca rozmowę z dyrektorem miała naczelnik kadr. Do zwolnienia. Chyba że odejdzie "na zachętę". Odchodzi, choć brakuje jej około roku do wieku emerytalnego. 9 marca do dyrektora wchodzi naczelnik działu administracyjno-gospodarczego. Jest młoda, więc zostanie gdzieś przeniesiona.
10 marca kolejny naczelnik, tym razem działu gospodarki materiałowej i zaopatrzenia. Z nim dyrektor również nie widzi możliwości współpracy. Naczelnik odmawia odejścia. Po rozmowie zasłabł. Karetka na sygnale odwozi go do szpitala. Do dziś jest na zwolnieniu lekarskim. Na serce.
Po jakimś czasie kolejna rozmowa i kolejna karetka. Tym razem pomocy lekarskiej potrzebuje zwolniona z działu finansowego.
- Dyrektor traktuje nas nie jak ludzi. Nie zachęca, tylko wymusza. Straszy. A ja się bronię przed zwolnieniem, bo kto przyjmie pracownika po pięćdziesiątce? Jak dożyję do emerytury? - opowiada jeden z pracowników.
Dyrektor: Nikogo nie zmuszałem
Do początku marca zdecydowało się odejść ok. 180 osób. - Ale to za mało, dyrekcja chce jeszcze stu osób - dodaje nasz rozmówca. Dyrektor chce, by odeszło ok. 250 osób na 2,5 tys. pracujących w Śląskim Zakładzie Przewozów Regionalnych.
- Odeszłam ze strachu. Nie chciałam trafić do szpitala jak koledzy - mówi zwolniona 50-latka. - Na chleb przez kilka miesięcy będę miała i w spokoju poszukam pracy.
22 marca druga tura zwolnień. - W firmie wszyscy rozmawiali o kadrowej. Wytypowała dla dyrektora osoby do zwolnienia, a na końcu on podziękował jej za pracę. Dziś w spółce jest już inny kadrowiec, z byłej firmy pana dyrektora. Jest też nowy informatyk - dodaje kobieta.
Dyrektor ŚZPR Przemysław Gardoń stanowczo zaprzecza, że straszył pracowników, którym proponował odejście. Obiecuje, że prześle faksem wnioski osób, z którymi rozmawiał. Odchodzą na własną prośbę. Tak jak naczelniczka kadr. - To nie ja wnioskowałem o jej odejście. Pani naczelnik sama wnioskowała o rozwiązanie umowy i wypłacenie zachęty - zapewnia szef śląskiego zakładu. - A jeśli chodzi o straszenie i przymuszanie, to śmieszą mnie tak absurdalne opinie. To są pogłoski rozsiewane przez kilku związkowców z "Solidarności". Niczego takiego nie mówiłem ani na spotkaniach z naczelnikami, ani podczas indywidualnych rozmów z pracownikami. Wręcz przeciwnie - wyjaśnia dalej.- Pracownicy mieli możliwość składać wniosek o rozwiązanie umowy.
- Wszyscy? - Nie. Do ponad połowy sam wystosowałem pismo z ofertą odejścia za finansową zachętą - odpowiada Gardoń. Dyrektor zapewnia, że pracownicy mieli pięć dni, by zgłosić sprzeciw. - A jeżeli ktoś, kto stracił stanowisko pracy i nie wyraził chęci odejścia, to musi się liczyć z tym, że jeżeli nie będzie możliwości przesunięcia na inne, to może zostać wysłany na "nieświadczenie pracy" lub zostać rozwiązana z nim umowa o pracę. Podam przykład: Jak gdzieś w województwie została zamknięta kasa, a pracowało tam pięć osób, to trudno będzie znaleźć pięć wolnych etatów w okolicy i rozwiązaniem jest właśnie odejście w ramach programu. - Ilu tych starszych pracowników będzie musiało odejść? - pytamy. - Kryteria były zupełnie inne. Wykształcenie, kompetencje. Przy wyborze pracowników nie miałem wykazu osób z datą urodzenia - twierdzi dyrektor.
Inspekcja sprawdza, czy był mobbing
31 marca na liście osób, z którymi będą rozwiązane umowy o pracę, było 226 pracowników. - W Śląskim Zakładzie Przewozów Regionalnych trwa kontrola Okręgowej Inspekcji Pracy - mówi Michał Olesiak z OIP w Katowicach. - Chodzi o skargi na łamanie prawa pracy.
- Rozmawialiśmy z przedstawicielami inspekcji. Chodziło o mobbing stosowany przez dyrektora - mówi członek związku zawodowego. - Inspektorzy wśród pracowników rozprowadzili ankietę dotyczącą mobbingu. W połowie miesiąca powinien być wynik kontroli. Sądzę, że potwierdzą się nasze zarzuty. W związku mamy oświadczenia pracowników, że stosowano wobec nich praktyki mobbingowe.
- A dlaczego pan, jako prawnie chroniony przez zwolnieniem związkowiec, prosi o anonimowość? - pytamy.
- Boję się, że kierownictwo nie cofnie się przed złamaniem ustawy o związkach zawodowych. A wypowiedzenie mi pracy, choć naruszające prawo, będzie skuteczne. Potem racji można dochodzić w sądzie. Trwa to miesiącami, a dzieci chcą jeść. Nie tylko ja jestem zastraszony. Wszyscy jesteśmy.
Zwolnienia za długi
Przewozy Regionalne i jej spółki-córki wyszły z Grupy PKP w 2008 r. i stały się spółkami samorządów wojewódzkich.
Według wyliczeń PKP SA, Przewozy Regionalne zalegały im ok. 56 mln zł za korzystanie z torów. Jak twierdzą szefowie Przewozów, restrukturyzacja i zwolnienia są konieczne.
Dominik wszystko co przedstawiłeś jest szczerą prawdą, związkowcy nawet nie starali się bronić pracowników bo p.dyrektor nie miał ochoty z nimi gadać,a ludzie naprawdę nie odchodzili z własnej nieprzymuszonej woli tylko pod naciskiem dyrektora i naczelników sekcji,dobrowolne odejścia to takie gdzie ludzie idą na zasiłki przedemerytalne lub mają tylko rok do emerytury ,tak miało przynajmniej być ale niestety nie było,szkoda ze tak późno się zabrano za kontrole jak już kolejarze śląska są na bruku,to czysty mobin,odeszło naprawdę dużo dobrych kolejarzy ,ale o to chyba p.Gardoń chodziło .
Prawdą jest, że niikt nie został na razie zwolniony z pracy. Szkoda tylko, że propozycje do odejścia przyjęli w większości pracownicy z byłego CARGO przesunieci do pracy w PR-ach. Ci drudzy, natomiast nie mają pojęcia o pracy maszynistów i serwują tak idiotyczne zarządzenia czy też bagatelizują nowe kadry wykrztałciuchów bezpieczeństwo nasze i podróżnych do tego stopnia, że w końcu musi coś nastąpić. Albo ci karierowicze niewiadomo skąd przybywający do tzw. czyszczenia z fachowców wreszcie zrozumieją co to jest KOLEJ, albo szlag trafi ten kretyński zakład jakim jest PR.
Przypomina mi to lata siedemdziesiąte kiedy najważnieszym pracownikiem kolei była administracja.
Obecnie jest tak samo doświadczonych ludzi się nowa władza PR pozbywa, a w ich miejsce przychodzi wykształcona i młoda kadra DEBILI.
szofer, możesz rozwinąć swoje ostanie zdanie? To interesujące co mówisz.
_________________ ⚠ Bossowie związków zawodowych, zarządy i rady nadzorcze spółek PKP to partacze, nieudacznicy, ludzie niekompetentni! Jest to banda kretynów, idiotów i darmozjadów pierdzących w stołki, którym los PKP zwisa i powiewa!
W tamtych czasach PRL-u gdy pracownik wykazywał sie znajomością i inteligencją był szykanowany będąc bezpartyjnym.
Władzę czyli zwierzchnictwo przeważnie miało się za pośrednictwem partii.
Wystarczyło ukończyć jakąś, czerwoną szkółkę bez wzgłędu na kierunek i już się za pomocą partii, czy też wpływowych kolesiów zasiadało na dobrych posadach nie mając pojęcia o swoich obowiązkach to znaczy kierowniiczych.
Podam przykład: Geodeta zostaje naczelnikiem LOKOMOTYWOWNI, szkoda czasu na inne przykłady z tamtej epoki.
Teraz widzę to samo, byle szkółka, tytuł, jakiś tam dyplom i już przy pomocy dobrych wujków, albo ciotek delikwent otrzymuje stanowisko, powiedzmy kierownicze.
Stęka, dławi się na naradach aby coś wydukać, bo przecież nie ma zielonego pojęcia o pracy na kolejach normalno torowych.
Nie jednemu zaproponowałbym pracę w wesołym miasteczku, bo tam mógłby się wykazać swoją wiedzą i doświadczeniem.
No cóż skazani jesteśmy , my normalni na tych nienormalnych.
Pozdrawiam.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum