Aż o 18,7 procent wzrosły ceny paliw w ciągu ostatniego roku. O 2,1 procent więcej płacimy także za żywność i o 1,8 procent za nośniki energii - podał dziś Główny Urząd Statystyczny. Zdaniem ekspertów to jednak nie koniec podwyżek. Oto, co może zdrożeć.
Koszty życia w Polsce zbyt wysokie. Wzrosły rachunki i opłaty.
Statystyczne gospodarstwo domowe ma co miesiąc do zapłaty 1572 zł, choć jeszcze trzy lata temu było to 976 zł – wylicza Kantar Millward Brown na potrzeby raportu "Portfel statystycznego Polaka, cytowany przez Polską Agencję Prasową.
Rachunki statystycznej rodziny wzrosły więc wciągu tych lat aż o 61 proc. Dla porównania, pensja minimalna w tym okresie wzrosła jedynie o 20 proc., a przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw, według GUS, wzrosło o 23 proc. – pisze PAP.
Inflacji nie ma? W ciągu 3 lat przeciętne rachunki Polaków wzrosły o 61 proc.! Niestety będzie jeszcze drożej...
Jeszcze trzy lata temu (2015 rok) miesięczne wydatki statystycznego gospodarstwa domowego w Polsce potrzebne na opłacenie rachunków za prąd, telefon, wodę, śmieci, TV, ogrzewanie i czynsz wynosiły 976 zł. W tym roku kwota ta urosła już do 1572 zł! Wspomniany wzrost (o 61 proc.) razi tym bardziej, gdy zestawimy go ze wzrostem naszych pensji. Okazuje się, że przeciętne miesięczne wynagrodzenie wzrosło w tym okresie o 23 proc., a pensja minimalna tylko o 20 proc. Niestety wiele wskazuje na to, że przed nami kolejna fala podwyżek...
To błąd ekipy Tuska z 2008 roku winduje dziś ceny prądu w Polsce. Warto o tym pamiętać.
Jeszcze do 2008 roku Polska była traktowana jako światowy lider ograniczania emisji CO2. Wszystko pozmieniało się kiedy władzę przejęła ekipa PO, która dość bezrefleksyjnie zaakceptowała unijne propozycje, aby poziom redukcji emisji CO2 liczyć nie na bazie danych z roku 1988 (wynikających z Protokołu z Kioto i stawiających Polskę w korzystnej sytuacji), ale na bazie danych z roku 2005 (korzystnych dla państw "starej UE"). Efekt? Koszty produkcji prądu w Polsce są właśnie windowane do niespotykanych poziomów.
Ceny prądu w Polsce osiągają wartości ekstremalne. W rok wzrosły o 60%! Władza musi się szykować na protesty.
Niewyobrażalne rzeczy dzieją się z cenami energii dla przedsiębiorstw na warszawskiej Towarowej Giełdzie Energii. Jeszcze rok temu średni koszt kontraktu na dostawy energii wynosił tam 172,39 zł za 1 MWh. Obecnie wzrósł o ponad 100 zł do poziomu 276,24 zł za 1 MWh! Wszystkiemu winien jest unijny rynek handlu uprawnieniami do emisji CO2. Eurokraci podjęli niedawno decyzję o celowym ograniczeniu dostępności uprawnień, co automatycznie przełożyło się na ich cenę. Rachunki dla odbiorców indywidualnych nie drożeją już tylko z powodu zbliżających się wyborów. Co jednak potem?
Zaczyna się festiwal podwyżek spowodowany brakiem elektrowni atomowej: PKP Energetyka podnosi ceny prądu o 70%!
PKP Energetyka jest monopolistą w zakresie dystrybucji energii elektrycznej do kolejowej sieci trakcyjnej i jedynym właścicielem sieci zasilającej trakcję elektryczną linii kolejowych w Polsce. W 2015 roku, tuż przed wyborami parlamentarnymi, spółka ta została sprywatyzowana. Teraz z uwagi na szalejące ceny uprawnień do emisji CO2, zarząd PKP Energetyki wprowadza nowy cennik. Okazuje się, że niektóre państwowe spółki kolejowe będą musiały się liczyć z podwyżkami rachunków za prąd nawet o 70 proc.!
Eksperci prognozują, że papier toaletowy podrożeje o 30%. Na szczęście idą wybory. Nie wyrzucajcie ulotek. Swoją drogą mam wrażenie, że u mnie w mieście tylko ja i mój kot nie kandydujemy.
_________________ ⚠ Bossowie związków zawodowych, zarządy i rady nadzorcze spółek PKP to partacze, nieudacznicy, ludzie niekompetentni! Jest to banda kretynów, idiotów i darmozjadów pierdzących w stołki, którym los PKP zwisa i powiewa!
Rząd robi wszystko żeby prąd nie zdrożał. To jednak nieuniknione.
Rząd robi wszystko, by w wyborczym 2019 r. nie było podwyżek cen prądu dla gospodarstw domowych. Wpłynąć może jednak tylko na kontrolowane przez siebie cztery państwowe koncerny – PGE, Eneę, Energę i Tauron, które karnie zgłaszają oferty do zatwierdzenia Urzędowi Regulacji Energetyki.
Premier Morawiecki o ewentualnych podwyżkach cen prądu.
- Nie ma takich obaw – stwierdził premier Mateusz Morawiecki pytany o możliwe podwyżki cen prądu. Stwierdził, że w budżecie są środki, które zrekompensują brak podwyżek. Dodał, że rząd będzie walczył także z rosnącymi cenami innych produktów. Jak? Na przykład przez interwencyjny skup danego artykułu. Morawiecki wypowiedział się także o ewentualnym podwyższeniu VAT. Premier był gościem studia WP.TV.
Fala podwyżek cen prądu dociera do kolejnych odbiorców
Wojciech Bartelski, prezes Tramwajów Warszawskich, poinformował na Twitterze, że cena energii z przetargu m.in. dla Tramwajów Warszawskich (wolumen 120 GWh rocznie) to 341 zł/ MWh, co oznacza wzrost o 53 proc. w porównaniu do 2017 roku.
W przyszłym roku rachunki za prąd nas zelektryzują. Ceny mogą wzrosnąć aż o 30 proc.
Firmy energetyczne złożyły już w URE wnioski o podwyżki . Niektóre chcą podnieść ceny aż o 30 proc.
URE potwierdza – cztery wnioski o zgodę na nowe cenniki za prąd na przyszły rok wpłynęły w terminie. O najwyższe podwyżki wnioskują te spółki, które dużo więcej energii sprzedają do klientów, niż są w stanie same wyprodukować. Dlatego muszą skupować ją w hurcie, głównie od PGE i Enei, mających największe moce wytwórcze.
Od nowego roku prąd ma podrożeć o jakieś 30%. Ale nie martwcie się, bo rząd osobiście opłaci różnicę, tak żebyśmy nic nie odczuli. Przyjdzie Mateusz i wyjmie z kieszeni te parę złotych. Oczywiście zrobi to z własnych oszczędności, a nie z podatków, które płacimy już, i których będziemy płacić jeszcze więcej. Ale to wszystko dla naszego dobra...
_________________ ⚠ Bossowie związków zawodowych, zarządy i rady nadzorcze spółek PKP to partacze, nieudacznicy, ludzie niekompetentni! Jest to banda kretynów, idiotów i darmozjadów pierdzących w stołki, którym los PKP zwisa i powiewa!
Zamiast scenariusza bułgarskiego, będzie scenariusz wenezuelski? Dopłaty do energii to pomysł jak od Chaveza.
Aby nie powtórzył się w Polsce tuż przed przyszłorocznymi wyborami scenariusz bułgarski (w 2013 r. w Bułgarii ludzie wyszli masowo na ulice protestować przeciwko drastycznym, kilkudziesięcio-procentowym podwyżkom cen energii), rząd PiS chce pieniędzmi z budżetu złagodzić wzrost cen energii dla gospodarstw domowych. Okazuje się bowiem, że główni sprzedawcy prądu wnioskują do Urzędu Regulacji Energetyki o zgodę na duże (30 - 40%) podwyżki rachunków za prąd już od stycznia 2019 r. Rząd z pieniędzy budżetowych chce sfinansować rekompensaty. Jak u Chaveza.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum