INFO KOLEJ - forum kolejowe

Administracja - Sitwy związkowo-dyrektorskie na kolei

Beatrycze - 02-03-2006, 12:20
Temat postu: Sitwy związkowo-dyrektorskie na kolei
Otwieram nowy temat w dyskusji: sitwy związkowo-dyrektorskie na kolei.

Chyba każdy zgodzi się ze mną, że większość działaczy związkowych w PKP to sprzedawczyki. Wielokrotnie padały na tym forum opinie, że związkowcy sprzedają się swoim pracodawcom za wygodne i ciepłe posadki i tak naprawdę obchodzą ich tylko oni sami. Walka o związkowe stołki odbywa się już na poziomie sekcji, gdzie naczelnikom zależy, żeby przewdoniczącym związku był ich człowiek, który podpisze wszystko co podsunie się mu pod nos.
Im wyżej tym walka o związkowe stołki jest bardziej zażarta. Tworzą się nieformalne układy i sitwy, zaś osoby stawiające się, nie wchodzące w szemrane układy, mające swoje zdanie, z tzw. "niewyparzonym ryjem" nie są dopuszczane do głosu lub po prostu są wygryzane przez sitwy.
W ostatnim czasie normą jest, że niemal wszyscy pracownicy administracji zakładów PKP masowo pozapisywali się do związków zawodowych, przeważnie jest to kolejowa "Solidarność". Czym spowodowany jest ten szturm biurokratów na związki zawodowe? Ano tym, że jak powszechnie wiadomo kolejowa administracja jest przerośnięta i 75% biurokratów należałoby natychmiast zwolnić a członkostwo w związku zawodowym chroni ich w jakiś sposób przed ewentualnymi redukcjami zatrudnienia. Ludzie ci opanowali niemal wszystkie struktury związkowe, od komisji rewizyjnych po delegatów na zjazdy regionalne i krajowe itd.
Zjazdy delegatów związkowych to przeważnie swego rodzaju cyrki gdzie z góry jest ustalone kto, co i jak. Tajne głosowania to tylko otoczka i pozory demokracji, ponieważ już wcześniej jest ustalone kto na kogo będzie głosować i jak rozdzielone będą związkowe funkcje. Za każdym razem jest tak samo, czyli sitwa górą!

Tyle tytułem wstępu. Czekam na wasze opinie w tym temacie...
Galanonim - 02-03-2006, 12:58
Temat postu:
Teraz już rozumiem skąd takie opinie, że za ten cały bałagan w PKP winę ponoszą także związki zawodowe! Jakie związki taka kolej!
Naczelnik - 02-03-2006, 15:08
Temat postu:
Niestety, jako związkowiec z kilkunastoletnim stażem w kolejowej "Solidarności" muszę przyznać Beatrycze rację. Przykre, ale prawdziwe...
Lady Makbet - 02-03-2006, 15:45
Temat postu:
Beatrycze napisał/a:
Zjazdy delegatów związkowych to przeważnie swego rodzaju cyrki gdzie z góry jest ustalone kto, co i jak. Tajne głosowania to tylko otoczka i pozory demokracji, ponieważ już wcześniej jest ustalone kto na kogo będzie głosować i jak rozdzielone będą związkowe funkcje. Za każdym razem jest tak samo, czyli sitwa górą!

Wczoraj taki cyrk miał miejsce w budynku Dworca Głównego we Wrocławiu pod nosem dyrekcji DZPR. Odbył się zjazd delegatów Solidarności dolnośląskiej PKP Energetyki. Mój znajomy, który uczestniczył w tym powiedział mi, że ten zjazd to parodia, że zawiązała się klika pracowników administracji z kimś tam jeszcze, a cała reszta potrzebna była tylko do głosowań, których wyniki były już z góry ustawione. Świadkiem tego cyrku od początku do końca był redaktor naczelny "Wolnej Drogi". Rolling Eyes
Alwis - 02-03-2006, 16:57
Temat postu:
Napisano:
cała reszta potrzebna była tylko do głosowań, których wyniki były już z góry ustawione.
Świadkiem tego cyrku od początku do końca był redaktor naczelny "Wolnej Drogi".

Poruszono temat rzekę!
Ale po kolei.
Skoro wyniki były z góry ustawione, dlaczego "cała reszta" brała udział w farsie?
Zarówno w głosowaniach jawnych jak i tajnych ZAWSZE istnieje możliwość sprawdzenia prawidłowości głosowania i prawdziwości otrzymanych wyników. No, chyba, że ktoś uważa, że "niedasie", lub całe zebranie wyborcze jest fikcją. Osobiście w taką ewentualność nie wierze.
Redaktor naczelny ( dowolnej gazety, "WD" również) to też dziennikarz. Jeśli był "świadkiem tego cyrku"... no to był. Dziennikarz nie ma prawa w "cyrk" ingerować. Ma natomiast prawo go opisać.
Na temat "związkowo-administracyjnej sitwy", która istnieje, nie odważę się pisać na Forum. Nie!. Nie ze strachu. Po prostu z ogromu wątków związanych z tematem. Kilka dla przykładu: Ilość związków zawodowych istniejących na kolei. Brak reakcji tzw. "dołów związkowych" na istnienie nieformalnych układów między związkowcami a administracją. Zwykły oportunizm większości członków prawie wszystkich związków zawodowych.
Jednak podpisuję sie pod tym co wyżej napisał "Naczelnik".
Mogę nieskromnie powiedzieć, że brałem udział w tworzeniu NSZZ "Solidarność". Tej pierwszej, tej powstałej w Stoczni Gdańskiej w roku 1980 SOLIDARNOSCI. Co z niej zostało? Nie odpowiem. Nie będę się również wypowiadał na temat innych związków zawodowych bo nie do końca znam te struktury.
I to jest mój głos na forum w dyskusji o związkach zawodowych w temacie "Sitwy związkowo-dyrektorskie na kolei".
Pozdrawiam
Alek Wiśniewski
Naczelnik - 02-03-2006, 17:03
Temat postu:
Alwis napisał/a:
Skoro wyniki były z góry ustawione, dlaczego "cała reszta" brała udział w farsie?
Zarówno w głosowaniach jawnych jak i tajnych ZAWSZE istnieje możliwość sprawdzenia prawidłowości głosowania i prawdziwości otrzymanych wyników. No, chyba, że ktoś uważa, że "niedasie", lub całe zebranie wyborcze jest fikcją. Osobiście w taką ewentualność nie wierze.

Myślę, że koleżanka źle się wyraziła. Nie chodzi o to, że wybory mogły być sfałszowane bądź głosy celowo źle zliczone. Z doświadczenia wiem jednak, że takie głosowania mogą być ustawione w ten sposób, że grupa ludzi wcześniej umawia się między sobą jak i na kogo głosować. Tego oczywiście nie sposób udowodnić, ale osoby biorące udział w takich spotkaniach czy zjazdach doskonale orientują się co jest grane.
Paszczak - 03-03-2006, 01:38
Temat postu:
Całkowicie się zgadzam. Związki zawodowe na kolei, a zwłaszcza "Solidarność" to sitwy i dlatego ja do żadnych z tych sitw nie chcę należeć. Fuck
simplex - 03-03-2006, 13:55
Temat postu:
W zakładzie w którym pracuje (PLK) odbywały sie dwa lata wstecz wybory do delegatur zwiazkowych z poszczególnych sekcji . Ciekawe jest to że w dwu osobowej komisji znależli sie kandydaci na delegatów a jeszcze jest dziwniejsze że szczesliwym trafem to oni zostali wybrani do delegatur ,a super trafem określe to że jedna z tych osób(delegatów) zajmuje w sekcji stanowisko kierownicze
Zed - 03-03-2006, 16:44
Temat postu:
simplex to nie jest żaden szczęśliwy traf ani przypadek, tylko norma. U mnie w zakładzie jest podobnie! I myślę, że na całej kolei jest tak samo...
Modliszka - 03-03-2006, 19:19
Temat postu:
Beatrycze napisał/a:
Im wyżej tym walka o związkowe stołki jest bardziej zażarta. Tworzą się nieformalne układy i sitwy, zaś osoby stawiające się, nie wchodzące w szemrane układy, mające swoje zdanie, z tzw. "niewyparzonym ryjem" nie są dopuszczane do głosu lub po prostu są wygryzane przez sitwy.

Skąd ja to znam... Wypisz wymaluj "Solidarność" u mnie w zakładzie! Banda sprzedajnych cwaniaków!
przemas - 04-03-2006, 01:15
Temat postu:
Nie można generalizować. Są związkowcy, tacy prawdziwi z krwi i z kości, oddani związkowej idei. Niestety tacy związkowcy to dzisiaj rzadkość. Pisząc "związkowcy" mam na myśli działaczy tych z górnej półki a nie zwykłch szeregowych członków związku, którzy są tylko od płacenia składek.
simplex - 04-03-2006, 09:15
Temat postu:
Zed napisał/a:
simplex to nie jest żaden szczęśliwy traf ani przypadek, tylko norma. U mnie w zakładzie jest podobnie! I myślę, że na całej kolei jest tak samo...

Zed ja rozumie dobrze ze nie jest to przypadek ,po prostu ironizuje
Noema - 04-03-2006, 19:03
Temat postu:
Beatrycze napisał/a:
Chyba każdy zgodzi się ze mną, że większość działaczy związkowych w PKP to sprzedawczyki.

Tak, zgadzam się! I nic się nie zmieni dopóki działacze związkowi będą na zakładowych etatach opłacanych przez swoich pracodawców. Taka sytuacja jest nienormalna, ale za to wygodna dla pracodawców, bo mają związki w kieszeni.
Krycha - 07-03-2006, 09:28
Temat postu:
I ja dorzucę coś w temacie sitw związkowo-dyrektorskich w PKP. Cofnijmy się więc parę lat wstecz, rzecz dotyczy oczywiście spółki PKP Przewozy Regionalne...

Otóż w ostatniej dekadzie marca 2002 r. jak co roku zresztą, cała śmietanka towarzyska z Centrali PKP PR, tj. Zarząd, wszyscy z 16 zakładów w spółce (wtedy nie było Kolei Mazowieckich), ale tylko dyrektorzy i naczelnicy (ok. 250 osób) oraz zaufani związkowcy wyjeżdżają w góry. Obecność obowiązkowa! Pozostali pracownicy mają zakaz wstępu! W miejscowości Stróże we własnej osobie każdorazowo oczekiwał ich przewodniczący Kolejarskiej Solidarności - S.K. Pobyt w jego luksusowej siedzibie (przejętej od PKP) jest bardzo drogi. Nie stanowi to jednak problemu dla zadłużonej spółki PKP Przewozy Regionalne. Kilkudniowe biesiadowanie połączone z corocznym turniejem piłkarskim o jakiś Puchar organizowany pod pretekstem narady - stanowi to wysoki koszt, który można zmniejszyć korzystając z ośrodków turystycznych będących jeszcze własnością PKP.

Inicjatywa S.K. zyskała wtedy większą aprobatę Zarządu spółki niż jego kolegi - niedawnego przewodniczącego Solidarności Kolejarzy K.M. Pan K.M. jest prezesem jednej ze spółek PKP - Natura Tour i zajmujmował się powolną wyprzedażą kolejowych ośrodków wczasowych od Bałtyku aż po Tatry - K.M, był zdania, że tak dogodnej oferty jaką przedstawił S.K. nie ma dla klientów, (bo wtedy kolega z "S" by nie zarobił).

Powyższy przykład to tylko czubek góry lodowej...
Picolo - 07-03-2006, 13:31
Temat postu:
Krycha napisał/a:
Pan K.M. był prezesem jednej ze spółek PKP - Natura Tour i zajmujmował się powolną wyprzedażą kolejowych ośrodków wczasowych od Bałtyku aż po Tatry

W nawiązaniu do tematu chciałem przypomnieć pewien artykół prasowy z nru 8/2006 "NIE":

33,3 tys. zł dziennie
... tyle płaciły przez 3 lata upadające PKP, by ważny fachowiec miał czym zarządzać.

Krzysztof Mamiński były lider kolejarskiej „Solidarności”, obecnie szef spółki „Natura Tour” to druga po Kogucie osoba związana z PKP i zaangażowana w sukces wyborczy partii braci Kaczyńskich. W nagrodę przymierzany jest do stanowiska:

– ministra infrastruktury,
– wiceministra infrastruktury,
– prezesa PKP Cargo (spółka od przewozów towarowych).

Garść informacji o spółce, którą zarządza Krzysztof Mamiński.

Nazwa: Kolejowe Przedsiębiorstwo Turystyczno-Wypoczynkowe „Natura Tour” sp. z o.o. Jest to spółka, która przejęła wszystkie należące do PKP hotele, domy wczasowe i inne dobra związane z wypoczynkiem i turystyką.

Właściciel: PKP (100 proc.).
Przychody za cztery miesiące 2005 r.: 4,7 mln zł.
Koszty za cztery miesiące 2005 r.: 9,5 mln zł.
Strata za cztery miesiące 2005 r.: 4,8 mln zł.
Zatrudnienie: 307 etatów.

W swoim raporcie audytor zewnętrzny napisał, że „Natura Tour” w okresie ostatnich lat permanentnie generowała stratę na sprzedaży, stratę na działalności operacyjnej, stratę na działalności gospodarczej, stratę brutto i stratę netto.

Mamiński zarządza „Naturą Tour” od 3 lat. Robi to z Warszawy, choć „Natura” ma siedzibę w Gdańsku. Pod rządami Mamińskiego wartość sprzedaży spadła z 69 mln zł (2001 r.) do 40 mln zł (2004 r.). Wykorzystanie miejsc noclegowych wynosi średnio rocznie około 35 proc., co w tej branży jest katastrofą.

Krzysztof Mamiński zasiadał w najgorszym i wielokrotnie przez nas opisywanym zarządzie PKP, którego prezes Jan Janik trafił za kratki. Po przejęciu władzy przez SLD Mamiński miękko wylądował w „Naturze Tour”, gdzie przez nikogo nie niepokojony doczekał do wyborów. Jak widać z ostatnich danych, przechowalnia dla Mamińskiego kosztowała holding PKP około miliona złotych miesięcznie. 33,33 tys. zł dziennie. Najlepsi fachowcy muszą słono kosztować.

Autor : Andrzej Rozenek
Krycha - 07-03-2006, 13:56
Temat postu:
Skoro już rozmawiamy o związkach zawodowych w PKP to może warto cofnąć się trochę wstecz. Podobnie jak przedmówca zajrzałam do internetowego archiwum "NIE" skąd wygrzebałam informacje na temat byłego do niedawna przewodniczącego kolejarskiej "Solidarności" (największej kolejowej związkowej sitwy), a obecnie senatora PiS.

----------
Jak karmić kogutka

Strajkowy obrońca polskich kolei doi państwo na własną filantropię i utrzymanie swojego syna.

W polskich kurnikach bunt. Drób protestuje, bo obywatelom słowo „kogut” nie kojarzy się już z talerzem pożywnego rosołu lub pianiem o wschodzie słońca, lecz z lokomotywą. A wszystko to z powodu Stanisława Koguta, przewodniczącego sekcji krajowej kolejarzy NSZZ „Solidarność”. To facet, na którego pstryknięcie palcami paraliż ogarnia całą Polskę, bo strajk rozlewa się na kolei. Kogut korzysta z gróźb strajkowych ze szczególnym upodobaniem przed świętami i wakacjami.

Jestem ostatnim człowiekiem, który powie złe słowo na związki zawodowe występujące przeciwko temu bandyckiemu i złodziejskiemu państwu w obronie interesów ludzi pracy najemnej. Odnoszę jednak wrażenie, że byłoby niegłupio, gdyby ten, kto odziewa się w szaty jedynego sprawiedliwego, sam był czyściutki. Bo to nieładnie, jeżeli ktoś doi państwo wykorzystując swoją pozycję, a kasa, brana od instytucji państwowych idzie między innymi na utrzymanie jego rodziny. Tak to właśnie wygląda w przypadku Stanisława Koguta.

Grzęda Kogutów

W Stróżach, maleńkiej miejscowości koło Nowego Sącza, działa od 1998 r. Fundacja Pomocy Niepełnosprawnym. W 2001 r. włączona do niej została Fundacja Wspierania Centrum Rehabilitacji Ruchowej w Stróżach.

Założycielami fundacji w Stróżach są Zakłady Usługowe Południe sp. z o.o. – firma jak najbardziej prywatna powstała ze sprywatyzowania Kolejowych Zakładów Usługowych. Kolejnym założycielem jest Agencja Centrum, sp. z o.o., też prywatna. Dalej idzie WarsRest. Tu jest pewien problem, bo ta firma jest spółką-córką państwowej firmy Wars S.A. WarsRest obecnie nie istnieje, a jej prawa przejęła inna spółka-córka Wars Catering. Jeżeli 100 proc. udziałów w niej ma państwowy Wars S.A., to trudno o niej mówić inaczej niż jak o podmiocie państwowym. Ostatnim założycielem jest Przedsiębiorstwo Robót Komunikacyjnych w Krakowie S.A. – państwowe od góry do dołu.

Mamy zatem do czynienia z sytuacją, w której fundację tworzą udziałowcy prywatni i państwowi. Gdyby to był tylko jeden rodzaj kapitału, prywatny, to nic nam by nie było do tego. Jednak w przypadku, gdy na utrzymanie fundacji idzie państwowy grosz, warto się przyjrzeć dokładniej, na co.

Prezesem zarządu fundacji w Stróżach jest Kogut Stanisław własną osobą, a członkiem zarządu jest Grzegorz Kogut, syn pana Stanisława. Stary Kogut, jak nam powiedziała Halina Bydłoń, też członek zarządu, pracuje w fundacji społecznie. To ślicznie i wzruszająco. Młody Kogut natomiast za pracę w zarządzie pieniądze bierze bez zmrużenia oka.

Biorąc pod uwagę choćby tylko te dwie kwestie sądzimy, że zasadne będzie przyjrzenie się, skąd się biorą pieniądze w fundacji.

Państwowa pasza

Po pierwsze, od państwa. Fundacja zbudowała Centrum Rehabilitacji za pieniądze przekazane jej z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (PFRON) i Powiatowego Urzędu Pracy. Jednocześnie centrum to otrzymało status zakładu pracy chronionej, co skutkuje szeregiem ulg finansowych, których ciężar bierze na siebie budżet państwa. Centrum i fundacja realizują zadania zlecane przez administrację państwową, np. Ministerstwo Zdrowia i Ministerstwo Infrastruktury.

Po drugie, też od państwa. Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych funkcjonuje z odpisów zakładów pracy, dotacji budżetu i funduszy unijnych. Fundacja Koguta bierze od PFRON dodatkowo jeszcze dotacje w znacznej wysokości. W 2002 r. otrzymała ponad pół miliona złotych, w 2003 – 200 tys. zł, w 2004 – ponad 300 tys. zł, a w tym roku, jak do tej pory – też 300 tys. zł.

Po trzecie, od państwa. Fundacja Koguta wydaje miesięcznik „Głos Małopolski”. Znaleźć w nim można reklamy firm państwowych, których oferta niepełnosprawnym nie jest do niczego potrzebna. Ogłoszenia są więc niczym innym jak tylko dotacją na fundację Koguta. Na pierwszej stronie reklama PKP Cargo, na rozkładówce PKS Nowy Sącz plus dwa inne, płatne ogłoszenia. Miesięcznik rozchodzi się w zamkniętej prenumeracie i kosztuje 2 zł, a nakład wynosi 6 tysięcy. Odbiorcą są Zakłady Przewozów Towarowych i Zakłady Taboru Kolejowego. Państwowe. Rocznie zatem z budżetu fundacja Koguta bierze 144 tys. zł. Plus oczywiście cena reklam i płatnych ogłoszeń instytucji państwowych.

Kosztowny rozmach

Próbowaliśmy dowiedzieć się u źródła, jak wygląda struktura wydatków w jego fundacji. Pan Stanisław zakomunikował nam, że nie będzie udowadniał swojej niewinności, bo nie czuje się winny niczemu. My też o nic go nie oskarżamy. Dziwimy się tylko, że fundacja może sobie pozwolić na taki rozmach.

Koszty jej działalności w roku 2000 wynosiły ledwie 93 tys. zł, by w 2001 r. wzrosnąć do prawie 592 tys. zł, a w 2002 wynosiły już prawie 2,8 mln zł. Warto na marginesie zauważyć, że dokumentację do Projektu Budowlanego Hipoterapii sporządziła Agencja Centrum, jeden z prywatnych fundatorów fundacji. Wątpimy, by była to praca społeczna. Miło doić fundację, której jest się fundatorem, a która z kolei zasysa kasę z państwowej kieszeni.

O szerokim geście fundacji niech świadczy też progresja wydatków na administrację: od 221 tys. zł w roku 2001, przez 872 tys. zł w 2002 i 730 tys. zł w 2003. Wynagrodzenia zaś pięły się w górę bez żadnych wahań – 53 tys. zł w 2001, 654 tys. zł w 2002 i około 1335 tys. zł w roku 2003. Młody Kogut, który, jak wspomnieliśmy, zarabia w fundacji jako członek zarządu, chyba nie narzeka.

Szkodliwy filantrop

No i tyle. Cel niby szczytny, boć przecież to wszystko dla niepełnosprawnych. Ja jednak mam pewne wątpliwości natury etycznej. Widać wyraźnie, że fundacja, na której czele stoi Stanisław Kogut, uzyskuje pieniądze przede wszystkim z budżetowej kasy przeznaczonej dla niepełnosprawnych. Jest niczym innym jak tylko pośrednikiem żywionym z naszych kieszeni. Przy tym jakaś tam cząstka tej forsy idzie na utrzymanie rodziny starego Koguta.

Dopuszczamy możliwość, że państwowe spółki PKP z dobroci serca dają forsę na inwalidów. Ale kto odważny sprzeciwi się prośbie szefa związków zawodowych kolejarzy? Kogut starszy zatem z pomocą państwa, na jego koszt robi sobie markę filantropa i uprawia nepotyzm. Powołana przez niego fundacja jest pasożytem żyjącym kosztem państwa, swojego żywiciela. Coś zatem wydaje się być zbędne: albo PFRON, albo fundacje, które pośredniczą w wydawaniu jego pieniędzy.

Facet, który głośno domaga się od lat strumienia pieniędzy z budżetu na galwanizację tego trupa, jakim są polskie koleje, mógłby krzyczeć nieco ciszej, skoro państwo daje kasę na firmowaną przez niego fundację i utrzymanie jego syna.

Solidaryzujemy się z polskim drobiem. Stanisław Kogut psuje mu opinię.

Autor : Maciej Wiśniowski

----------
Kogut człowiek Kaczki

Nadkolejarz Kogut i mapa jego dokonań.

Niedawno opisaliśmy poczynania Stanisława Koguta, przewodniczącego sekcji krajowej kolejarzy NSZZ „Solidarność”, który w wolnych chwilach między straszeniem Polaków strajkami na kolei pełni funkcję prezesa zarządu Fundacji Pomocy Niepełnosprawnym w Stróżach. Działa ta fundacja prężnie karmiąc się kasą braną pełnymi garściami od państwa, a przy tej okazji karmiąc też syna Koguta Stanisława – Grzegorza („NIE” nr 31/2005). W tamtym artykule wyraziliśmy wątpliwości natury etycznej. Uznaliśmy, że robienie sobie marki wrażliwego na krzywdę ludzką filantropa za państwowe pieniądze jest nieładne. Dusiliśmy dodatkowo w sobie pytanie: czemuż to ma służyć? Już teraz wiemy – karierze politycznej Stanisława Koguta.

Stanisław Kogut jest kandydatem Prawa i Sprawiedliwości do Senatu. Kampania wyborcza w toku, Kogut więc nie próżnuje – robi sobie reklamę w stylu, przy którym hagiografie świętych to obiektywne i bezstronne teksty.

Otóż wspomniana Fundacja Osobom Niepełnosprawnym w Stróżach, której Kogut prezesuje, wydaje co miesiąc gazetkę „Głos Małopolski” rozprowadzaną w zamkniętej prenumeracie głównie dla państwowych zakładów w cenie 2 zł i nakładzie 6 tysięcy egzemplarzy. Rocznie daje to 144 tys. zł. Kasę gazeta trzepie też (czyli fundacja Koguta) na zamieszczanych w niej reklamach państwowych firm, które to reklamy mają się nijak do niepełnosprawnych i ich potrzeb. Wszystkie te firmy są związane z PKP, które z kolei trzęsą dupami przed Kogutem jako szefem potężnego w PKP związku kolejarzy.

W sierpniowym numerze już na pierwszej stronie widnieje zdjęcie przewodniczącego z notką biograficzną. Źle powiedziałem – to tekst niemal na całą stronę, starannie wymieniający osiągnięcia Koguta, przedstawiający jego wrażliwość społeczną, sprawność organizacyjną i umiejętności menedżerskie, ilustrowane oczywiście przykładem fundacji w Stróżach. Wiemy więc już, że ta fundacja ma być dźwignią polityczną związkowca.

Potem idzie tekst pod niebanalnym tytułem „Między ustami a brzegiem urny”. Ilustracja tekstu to mapka z jakimiś kropeczkami zatytułowana „Mapa dokonań Stanisława Koguta”. Autor, którego nazwisko nie powinno być pamiętane, nieudolnie udaje, że dokonuje analizy kandydatów na listach PiS. Otóż na pierwszym, niekwestionowanym miejscu, z przewagą aż 40 proc. głosów, znalazł się Pan Prezes Stanisław Kogut. (...) Warto popatrzeć na MAPĘ DOKONAŇ aby uzmysłowić sobie ogrom dzieł powstałych z Jego inspiracji, determinacji i niespotykanej operatywności, dzieł kierowanych do bliźnich, ludzi zwykłych i niezwykłych i nie całkiem zdrowych. Dla wszystkich nie dla siebie! (...) Spod tej szczególnej topografii wyłaniają się litery i wyrazy, proza i wiersz wypowiedzianych, a niekiedy narysowanych podziękowań i wdzięczności tych, dla których Stanisław Kogut funkcjonuje, dla których to wszystko stworzył. (...) Lektura tam zapisanych słów i laurek adresowanych do Prezesa Koguta (biorąc pod uwagę tylko okres czasu od 2003 roku) jest ciągiem ponad stu wpisów o treści wzniosłej i przejmującej ale też wzruszającej i poruszającej. (Język, pisownię i meandry myśli podano wiernie za oryginałem).

Oto kandydat do Senatu Prawa i Sprawiedliwości, partii moralnych czyściochów, którzy dążą do Polski bez tzw. układów. Reklamuje się Kogut w gazetce wydawanej przez kierowaną przez niego fundację ściągającą pieniądze z państwowych zakładów w zamkniętej prenumeracie i za reklamy. Mówiąc inaczej, robi sobie kampanię wyborczą w tym czasopiśmie za nie swoje pieniądze. Znakomicie. Głosujcie na niego wszyscy. Im więcej w parlamencie takich jak on, tym bardziej druzgocąca będzie klęska PiSuarów w następnych wyborach.

Autor : Maciej Wiśniowski
Lady Makbet - 07-03-2006, 18:00
Temat postu:
Moje zdanie na temat związków zawodowych na kolei jest następujące: kolejowa "Solidarność" to najgorsza sitwa, która jest współodpowiedzialna za obecny krytyczny stan PKP. W jaki sposób kolejowe solidaruchy przyczyniły się do rozkładu PKP? Proszę bardzo:

1. Działacze kolejowej "Solidarności" biernie przyglądali się, jak za poprzednich rządów różne mniej lub bardziej zorganizowane bandy rozkradają PKP. Wspomnijmy tylko o aferach wokół byłego prezesa PKP Jana Janika, o Viaferze, rabunkowej wyprzedaży ZNTK, wekslach wystawionych przez zarząd PKP i krążących w nieznanej liczbie, Warsie, kontraktach na wagony czy lokomotywy. Gdzie wówczas byliście, panowie związkowcy z przewodniczącym Stanisławem Kogutem na czele?

2. Rząd Jerzego Buzka, który wprowadził fatalną w skutkach restrukturyzację PKP (podział PKP na spółki i spółeczki), był popierany i współtworzony przez "Solidarność". Gdzie byli liderzy kolejowej "Solidarności", gdy prawicowy rząd projektował posiekanie PKP na drobne? Czemu wówczas nie ogłosili strajku generalnego?

3. "Solidarność" z PKP bardzo aktywnie protestowała do roku 1997, czyli w czasach, gdy rządziła lewica. W latach 1998–2001 "Solidarność" kolejowa wyraźnie przysiadła na dupie, mimo że politycy decydowali wtedy o przyszłości PKP. Gdy w czerwcu 1998 r. kolejowe związki zawodowe ogłosiły strajk, tylko "Solidarność" stanęła po stronie rządu odcinając się od swoich kolegów. Nie bez znaczenia było, że wielu związkowych kacyków i watażków z kolejowej "Solidarności" awansowało na wysokie i lukratywne posady na kolei. Gdy do władzy doszła lewica, "Solidarność" znowu groziła, protestowała, blokowała i głodowała. Aktywność kolejowej "Solidarności" pokrywa się więc z kalendarzem wyborczym i nie ma nic wspólnego z dobrem kolejarzy i PKP. Teraz za rządów PiS, który poparła kolejowa "Solidarność" strajku na kolei na pewno nie będzie!

Pozdrawiam wszystkich frajerów opłacających składki (1% od dochodu) za przynależność do kolejowej "Solidarności" !!
Świnia - 08-03-2006, 08:58
Temat postu:
Te nasze dziewczyny uwzięły się na tą Solidarność... Wink
Ale ogólnie to zgadzam się z wami.
Zed - 20-03-2006, 19:20
Temat postu:
Znalezione w necie:

OGŁOSZENIE
Nie masz odpowiedniego wykształcenia, brak ci kwalifikacji, byłeś członkiem PZPR lub SB, a marzy ci się błyskotliwa kariera na PKP? Nie musisz robić nic wystarczy, że oddasz nam swoje 1,5% wynagrodzenia a my zmienimy twoje życie. Dla nas nie ma rzeczy niemożliwych: dyrektor z dyplomem szkoły średniej, naczelnik były sekretarz PZPR, aptekarz na stanowisku komendanta to tylko kilka przykładów naszej działalności. Jeżeli zainteresowała was nasza oferta wystarczy złożyć deklarację przystąpienia do naszego związku.
NSZZ Solidarność.
Krycha - 05-01-2007, 21:27
Temat postu:
W internetowej księdze gości "Wolnej Drogi" pojawił się niezwykle interesujący wpis, który pozwolę sobie zacytować:

Jak widać Polska jest niezwykle atrakcyjnym rynkiem, na dodatek stale się rozwijającym. Kolejarz jest dziś zawodem deficytowym i szczególnie poszukiwanym na rynku pracy. Wystarczy poczytać ogłoszenia. Tak więc nastaje powoli dobry czas dla prawdziwych Kolejarzy. Gorzej z biurokracją i etatowymi działaczami związków zawodowych. Dla nich braknie miejsca u nowych przewoźników i zarządców infrastruktury. Z tego powodu tak czarno widzą przyszłość i tą wizją chcą zarazić innych.

No cóż, nic dodać, nic ująć...
fury - 16-04-2007, 00:10
Temat postu:
Wspominany WarsRest, jeden z założycieli kogutowej fundacji był spółką założoną przez Oddział Półudnie WARS SA w Krakowie. Wtedy oddziały Warsu miały taką samodzielność, że były praktycznie samodzielnymi przedsiębiorstwami. Miały nawet własne układy zbiorowe. WarsRest zlikwidowany został w 2004 roku. Agencja Handlowa Wars i jej następca prawny Wars Catering nigdy nie były następcami prawnymi WarsRestu. Majątek jego został przejęty w całości przez WARS SA. Jego część przekazano w użytkowanie Wars Cateringowi. W tej sytuacji, zgodnie z prawem fundacja powinna przestać istnieć. Żaden inny podmiot prawny nie mógł zastąpić WarsRestu. Kogut postawił zasłonę dymną. Do rady fundatorów powołał Grzegorza Rurarza, ówczesnego prezesa Wars Cateringu. Niby to następca prawny. To nazwisko widnieje w radzie fundatorów do dzisiaj mimo, że Rurarz został wywalony z Wars Cateringu w 2005 roku. Zarzucono mu niegospodarność, choć powinien być oskarżony o nadużycia. Rurarz zostawił Catering praktycznie bez księgowości. Nie znane były przepływy finansowe, stan zadłużenia spółki, nie znany był jej majątek. Przez pół roku nie można było sprządzić bilansu spółki, bo jej zobowiązania stale rosły w miarę, jak zgłaszali się coraz to nowi wierzyciele. Ile wyprowadzono z niej pieniędzy i ile do kogutowej fundacji, wiedzą tylko wtajemniczeni. Dlaczego zatem fundacja istnieje? Na to pytanie może odpowiedzieć tylko Kogut.
kuba76 - 18-04-2007, 19:03
Temat postu:
-troszke się to czyta z lekkim rozżewnieniem -pracujce w PKP 12 LAT -na początku odbierałem związki zawodowe jako te które maja -DBAĆ O PRACOWNIKA-DBAĆ O JEGO DOBRE GODNE WARUNKI PRACY i PŁACY -nie chciałem łączyć ideii związków zawodowych z polityką ale życie pokazało że to nic innego jak drugie odbicie polityki jaka opcja rządzi takie związki górą -szkoda że prawdziwa -ta ZDROWA PRACA ZWIĄZKOWA ZESZŁA NA DALSZY PLAN ---------POZDRAWIAM WSZYSTKICH Very Happy
Paszczak - 24-04-2007, 01:46
Temat postu:
Zobaczcie jak związkowy beton z kolejarskiej Solidarności promuje się w Wikipedii:

- Stachu Kogut
- Mirek Lisowski
Zed - 24-04-2007, 12:21
Temat postu:
Cytat z Wikipedii:

Stanisław Kogut (ur. 1953) - polski kolejarz

Niektórym to już całkowicie odbija! Śmiech
Arek - 09-01-2008, 17:06
Temat postu:
Na stronie Rynku Kolejowego pojawił się bardzo interesujący komentarz
http://rynek-kolejowy.pl/index.php?p=wiecej&id=7496

Bardzo szczegółowo przeczytałem wszystkie komentarze w sprawie odwołania P.Adwenta. Wynika z nich jedno, a mianowicie to, że władza na kolei zmienia się niemal po kazdych wyborach. Raz wygrywaja czerwoni i obsadzają swoich ludzi z dawnego układu, drugim razem wygrywają czarni i oni swoich wsadzają na stołki kierownicze. Tak jest od 1989 roku. A dlaczego tak się dzieje, nikt na forum tego nie określił i nie wyjasnił. A taraz trochę historii. Do 1989 roku p.p. PKP była drugą PZPR. Prawie na każdej stacji były struktury tej czerwonej zarazy, a na niektórych jeszcze Placówki ORMO i stały kontakty UB i SB.Po 1989 roku nic się w zasadzie nie zmieniło. Zniknęły biura PZPR, rozwiązano UB, SB i ORMO,ale ludzie tworzace te struktury pozostali. Może kilku " uciekło" na emerytury. Ale pozostała ogromna rzesza aktywistów i działaczy,którzy powiązani wcześniejszymi " więzami" i układami trzyma się do dziś. Jedni nadal są towarzyszami, tyle że taraz socjaldemokratami, a drudzy zapisali się do Solidarności i dziś udają bohaterów walki o wolność i niepodległość.A tylko mała ich cząstka została niezależna i jakoś tam sobie cicho siedzi i czeka na tą " zasłużoną" emeryturę. Wszystkich w/w aktywistów i działaczy ustroju PRL wzięły pod parasol ochronny dwie - ich zdaniem - największe i najważniejsze organizacje związkowe działajace na PKP po 1989 roku tj. Federacja ZZPK i NSZZ" Solidarność". To te dwie organizacje dzielą stołki na kierowniczych stanowiskach po każdych wyborach. Jak wygrywa lewica, to Federacja obstawia stołeczki swoimi, a jak prawica to Solidarność swoimi " ludźmi z układu". Nie raz dla pozoru trochę się dzielą, aby dla pozoru nie wyszło, że są to czystki personalne.I taki stan rzeczy mamy na PKP od 1989 roku do dziś. I ta sytuacja nie zmieni się do czasu, gdy kierownictwo wszystkich zakładów pracy i spółek będą mogli należeć tylko do Związku Pracodawców Kolejowych, a nie jak teraz należą do związków zrzeszających pracowników. Jak państwo nie zmieni prawa związkowego w tej kwestii, taka sytuacja na PKP bedzie trwała nadal. Nadal pod dywan będą zamiatane przypadki niegospodarności, nieprawidłowości, wszelkiego rodzaju machlojki, przekrety i nadużycia, mające z prawnego punktu widzenia znamiona i charakter przestępstwa. Jedni kryją drugich i jak mówi stare przysłowie - "Kruk krukowi oka nie wykole". Dobre stare układy i nowe kliki kolesiów możecie naocznie obejrzeć na zdjeciach i przeczytać o nich w gazetach związkowych tych dwu wiodących i rządzacych związków zawodowych - " Nasze sprawy" i "Wolna droga". W nich niemal w każdym numerze, czarno na białym widać kto z kim trzyma i kto jest w jakim układzie.

Nic dodać, nic ująć!
fury - 09-01-2008, 20:07
Temat postu:
Można to zilustrować przykładem Jana Janika, byłego prezesa PKP, którego w załączonym artykule z 27.11.2002 r. "Gazeta Wyborcza" nazywa Janem J.:

Jan J., 50-letni inżynier transportu po Politechnice Krakowskiej, zaczynał karierę jako zawiadowca w Tarnowie. Był w PZPR. Awansował na kierownika biura wagonowego, a potem na "koordynatora ds. transportu" w tamtejszym urzędzie wojewódzkim. W końcu został zastępcą naczelnika stacji.

Na początku lat 90. był naczelnikiem stacji Kraków Prokocim. Ówczesny solidarnościowy dyrektor PKP Aleksander Janiszewski mianował go w 1993 r. dyrektorem Wschodniej DOKP w Lublinie. Na szefa PKP w 1996 r. wylansował go jednak Bogusław Liberadzki, minister transportu w rządzie SLD-PSL (formalnie powołała go rada PKP).

Jan J. stał na czele PKP od stycznia 1996 r. do 30 lipca 1999 r. W tym czasie dramatycznie pogorszyły się wyniki finansowe kolei. Zaczęło zagrażać jej bankructwo. Straty rosły z roku na rok: w 1998 r. - 1,4 mld zł, w 1999 r. - 2,5 mld zł! Dyrektor J. tłumaczył się, że to wina rządu, który zlikwidował dotacje do kolei, a jednocześnie reformował górnictwo, skutkiem czego spadły przewozy węgla.

Ale Jan J. miał silną pozycję w PKP, bo popierały go związki zawodowe. Potrafił się z nimi dogadać. A związków boi się każdy rząd, bo potrafią zatrzymać pociągi. Jesienią 1998 r. ówczesny minister transportu Eugeniusz Morawski (UW) chciał wbrew dyrektorowi J. zreformować kolej. Wybuchły strajki. Jan J. pozostał, Morawski musiał odejść z rządu. Dyrektora J. udało się odwołać dopiero w połowie 1999 r. - To była skomplikowana operacja - wspominał kolejny minister transportu Tadeusz Syryjczyk (także UW).

Gdy Jan J. opuszczał gabinet, żegnali go z kwiatami członkowie Związku Zawodowego Maszynistów. Kilka dni później były dyrektor został doradcą prezydenta ich związku. Następnie zaczął prowadzić własne interesy. Został współwłaścicielem firmy spedycyjnej Variant Logistic zajmującej się przewozami na kolei. Na początku doradzał mu Bogusław Bagsik. Jan J. mówił o nim w "Gazecie": - Doskonały finansista. Kilka osób mogłoby się od niego wiele nauczyć.

simplex - 10-01-2008, 10:18
Temat postu:
Cytat:
Gdy Jan J. opuszczał gabinet, żegnali go z kwiatami członkowie Związku Zawodowego Maszynistów. Kilka dni później były dyrektor został doradcą prezydenta ich związku.

Kolejny przykład że ZZ nie można ufać za grosz .Podczas pamiętnego strajku maszynistów w 1997 roku Janik kilkakrotnie publicznie odgrażał się iż strajkujących maszynistów zwolni z pracy a póżniej wyszły "kwiatki" jw.
fury - 10-01-2008, 12:05
Temat postu:
Chyba ten strajk był w 1998 roku? Po nim stanowisko stracił dyrektor naczelny sektora trakcji Jerzy Śmiałkowski. Był konkurs. Naczelnym został zastępca Śmiałkowskiego, też jak Janik i Śmiałkowski z Krakowa. Potem Matuszyk został prezesem Cargo SA.

Strajk maszynistów był inspirowany. Robotę straciło kilku dyrektorów zakładów. Był pretekst do wymiany. Śmiałkowskiemu krzywda się nie stała. Skorzystał z mojego pomysłu zgłoszonego Janikowi i utworzył Konsorcjum Taborowe - później obiekt śledztwa prokuratury. Ostatnio widziano go na stanowisku wiceprezesa firmy spedycyjnej Cargosped, powstałej w wyniku likwidacji spółki Kolsped. Spółkę tę rzutem na taśmę Janik usiłował sprzedać.

Większą rolę w budowaniu kariery Janika mieli ówcześni szefowie dwóch potężnych central związkowych: Chyczewski z ZZK i Kogut z "Solidarności". Obaj zasiadali w radzie PKP i skutecznie Janika przed zapędami ministra chronili. Spytałem Chyczewskiego po fakcie, dlaczego? Odpowiedział mi, że wydawało się, że Janik był najlepszy. Zapewne, bo cwańszy od nich. Taki sobie hochsztapler. Jak ja był w PZPR, choć w przeciwieństwie do mnie polubił "Solidarność".

Mi Chyczewski zaproponował stanowisko komendanta oddziału okręgowego SOK w Warszawie. Byłem wtedy głównym specjalistą w DG PKP. Przyjąłem. Za parę miesięcy zaproponował mi stanowisko dyrektora zakładu taboru w Białymstoku. Do tematu jednak nie wrócił. W 2001 roku zaproponował mi stanowisko komendanta głównego SOK. Odmówiłem, bo szkoda mi było ówczesnego szefa tej służby Grzegorza Siewiery. Za miesiąc Krzysztof Niemiec, członek zarządu PKP SA ds. eksploatacji posadził na tym stołku policjanta z Komendy Głównej, Jerzego Marszałka. Kogut proponował mi, abym wszedł do rady Fundacji Pomocy Osobom Niepełnosprawnym w Stróżach, gdy byłem dyrektorem oddziału Wars w Krakowie. Nie wszedłem. Przez Stróże tylko przejeżdżałem.

Ale to już historia. Podałem ten przykład, żeby zilustrować wcześniejszą wypowiedź. Takie same sitwy są i teraz. Zmieniły się tylko nazwiska. To nie Krycha, jak wyśmiewają się niektórzy, jest "kadrową" PKP. Kadrowcami są "przywódcy" związkowi. Nazw pewnych państwowych instytucji nie będę wymieniał...
simplex - 11-01-2008, 14:00
Temat postu:
Cytat:
Chyba ten strajk był w 1998 roku?

Sprawdziłem i tak jak piszesz strajk był w 1998 roku za pomyłkę przepraszam
szpak - 15-01-2008, 13:30
Temat postu:
Związki zawodowe w PKP to banda debili, nierobów i złodziei, normalnemu uczciwemu pracownikowi nie przyjdzie nawet do głowy zapisać się do takiej głupiej organizacji, bo i po co. Związki to żerowisko nierobów, którzy próbują utrzymać stan w którym dalej mogą nic nie robić.
kocio47 - 15-01-2008, 20:31
Temat postu:
szpak napisał/a:
Związki zawodowe w PKP to banda debili, nierobów i złodziei, normalnemu uczciwemu pracownikowi nie przyjdzie nawet do głowy zapisać się do takiej głupiej organizacji, bo i po co. Związki to żerowisko nierobów, którzy próbują utrzymać stan w którym dalej mogą nic nie robić.


Mam pytanie?
Dlaczego wszystkich związkowców traktujesz jednakowo.
A pozatym masz trochę Młot Bang Ucz się młody człowieku bo temperanent twój ci zaszkodzi.
Mam nadzieję że na Dolnym Śląsku - Wałbrzychu są mondrzejsi ludzie i posiadają trochę kultury.
Pozdrawiam Kocio47 Chytry
Krycha - 16-01-2008, 07:47
Temat postu:
kocio47, myślę, że szpak miał na myśli co poniektórych działaczy związkowych (głównie z "S"), tych z "pierwszych" stron kolejowych (i nie tylko) brukowców. Tu akurat muszę mu przyznać rację. Szeregowi członkowie związków zawodowych nie są niczemu winni. Oni są tylko narzędziem w rękach związkowych cwaniaków pasożytujących na spółkach PKP.
Pantaqruel - 26-02-2008, 21:51
Temat postu:
Kot jest wspaniały Modliszko. Razz
purtk - 28-02-2008, 16:03
Temat postu:
kocio47 napisał/a:
szpak napisał/a:
Związki zawodowe w PKP to banda debili, nierobów i złodziei, normalnemu uczciwemu pracownikowi nie przyjdzie nawet do głowy zapisać się do takiej głupiej organizacji, bo i po co. Związki to żerowisko nierobów, którzy próbują utrzymać stan w którym dalej mogą nic nie robić.


Mam pytanie?
Dlaczego wszystkich związkowców traktujesz jednakowo.
A pozatym masz trochę Młot Bang Ucz się młody człowieku bo temperanent twój ci zaszkodzi.
Mam nadzieję że na Dolnym Śląsku - Wałbrzychu są mondrzejsi ludzie i posiadają trochę kultury.
Pozdrawiam Kocio47 Chytry


To znajdź mi chociaż jednego uczciwego związkowca. Pracuję tu już 16 lat. zwiedziłem kilka związków i szpak ma 1000% racji.
mc2 - 19-03-2008, 21:38
Temat postu:
ale nie tylko S dała się kupić pracodawcy! Pracodawca zafundował związkowcom z "górnej półki", z kilku największych central szkolenia i egzaminy do rad nadzorczych. Chłopcy z tego skorzystali i owszem, zasiadają teraz w radach nadzorczych (informacja dla Pirata - nie zawsze po studiach) i udają, że coś robią. Na spędy związkowe są zapraszani i opowidają różne dyrdymały, ale jak weźmiesz do ręki materiał i zapytasz dlaczego w biznesplanie zrobiono to czy tamto, dlaczego dana kwota jest zawyżona to patrzy na ciebie takie zwierzątko sarnim wzrokiem i nic nie odpowie!!! Nie odpowie, bo po prostu nie wie! Ale za to wśród wszystkich związkowców zaczyna wyrabiać ci opinię osoby - ....... - tu można wstawić wszelkie możliwe głupoty i kłamstwa, byle tylko zdyskredytować cię w oczach kolegów, bo nagle dociera do niego wielkiego członka w RN, że jest tępy i sprzedajny, a ty o tym już wiesz. Podobnie jak maestro kogucisko pisał w wolnej drodze odezwy do narodu o tym co chce zrobić pracodawca i dlaczego nie wolno na to pozwolić, a dwie strony dalej jako członek (RN) przyjmował decyzje i wytyczne do tego działania, które tak opluwał jako S. Tak samo postąpił człowiek z mojego związku, twierdząc i namawiając do poparcia Ugody między PLK a PR, bo inaczej PLK nie zobaczy środków. Oczywiście swoim gadaniem przekonał prawie wszystkich na posiedzeniu. Co nie zmieniło faktu, ani mojej opinii o nim, że jest tępym i sprzedajnym karierowiczem.
Wyjątki zdarzają się wśród związkowców, małe bo małe, ale są. Tylko tragiczne jest to, że cała reszta sprzedawczyków zaczyna robić na złość temu normalnemu, utrudniać życie, a w końcu taki normalny macha ręką na idiotów i albo wycofuje się z działalności, albo zakłada na swoim terenie związek, albo zajmuje się tylko swoim terenem, a resztę ma w d...! Każdy z tych sposobów się sprawdził!
Jedyną radą na to jest faktycznie ustawa o działalności związkowców poza zakładem i nie w kieszeni pracodawcy.
piotrbk - 19-03-2008, 21:52
Temat postu:
Normalną rzeczą jest ze dyrektorzy próbują wszystkimi sposobami wsadzic na stanowiska zwiazkowców ludzi którymi mogą sterowac lub mają po prostu na nich jakies haki gdzie najmniejszym przykładem ich jest słabosc do procentów .Wiec normalną rzeczą jest to ze mamy takich zwiazkowców na stanowiskach przewodniczących jakich mamy .I dlatego jedynym wyjsciem jest to by zwiazki wyszły z zakładu pracy ,jak na przykład w Szwecji gdzie oprócz składek samych członków pracodawca dopłaca drugie tyle dla zwiazków w których jest zapisany pracownik.A juz całkowitą beznadzieją jest sytuacja w moim zakładzie gdzie Dyrektor jest lepiej nastawiony do ludzi niz jeden ze związkowcow który robi wszystko by mu sie przypodobac nie mówiąc juz o tym ze na tym stanowisku jest ponad 15 lat co podobno jest poparte prawnie.Wiec wcale sie nie dziwie opiniom ze zwiazkowcy są bandą darmozjadów do niczego niepotrzebnych
gumis - 19-03-2008, 23:15
Temat postu:
Związek jest taki jacy są jego członkowie. Smile
Wsadzanie wszystkich do jednego gara to jak twierdzenie, że Polacy to złodzieje. Paranoja.
Na szkoleniach w mojej sekcji ( we wtorek ) na pytanie jak to się dzieje, że związkowiec ma o 300 złotych więcej od innych odpowiada, że nadwyżkę daje dla tego związkowca dyrektor. Na moje pytanie dlaczego on jako naczelnik nie daje mu mniej wzrusza ramionami i po prostu pali głupa.
Najgorsze jest to, że tej wymianie zdań przysłuchuje sie 20 chłopa i instruktor ( który nawiasem pisząc ma gówno do gadania jeśli chodzi o podwyżki ) i żaden nie potrafił z siebie wydobyć ani słowa. Postawa godna maszynisty i kolejarza!
Jeżeli tu na dole ludzie dają się "kupić' marną stówką to o czym My piszemy? Pokusy u góry związkowej są chyba większe?
O wyjściu związków poza bramę należy na razie zapomnieć co nie znaczy, że nie można próbować robić porządków w ramach struktur które są na dziś.
Jak organizacja związkowa liczy np 300 członków a na zebranie przychodzi 40 to z kim chcecie wygrać?
Może czas zapytać się co ja zrobiłem w związku a potem narzekać.
mc2 - 06-04-2008, 02:10
Temat postu:
Ale zaczyna się problem dla tych, którzy weszli w dziwne układy i tworzyli sitwy. w plk zaczynają się zmiany kadrowe (Wałbrzych, Wrocław, Łódź, Katowice) a od poniedziałku dalej..... Czyli niektórzy od nowa będą się filcować i wchodzić w układy i układziki, albo zostana doprowadzeni do pionu.
mc2 - 08-04-2008, 16:54
Temat postu:
To chyba lepsza impreza była kilka lat temu (ale nie minęło jeszcze 5 lat Śmiech ) kiedy zorganizowano zawody wędkarskie przez jeden ZLK i bez zgody komisji zakładowej dyrektor wydał rożną dziwną kasę na te zawody, a z socjalnego nawet był rachunek opiewający na 5 tys.zł polskich na ...... na przynętę dla ryb!!!! I dyrektor wytłumaczył, że na 20-30 osób "wędkujących" ta przynęta była konieczna, a droga dlatego, że to nowość, bo feromonowa! Rolling Eyes Chciał żeby zawody się udały!!!! Dlatego przynęta do łowienia rekinów w polskich jeziorach! Śmiech
Tylko nikt z tym nic nie zrobił do dzisiaj, a dyrektor "wędkarz" nadal jest tym samym dyrektorem..... Evil or Very Mad
leo1407 - 08-04-2008, 19:19
Temat postu:
Takich przykładów kupowania różnej maści pamiątek, pucharów, niezliczonych imprez integracyjnych itp. swawoli wybrańców można by w tej firmie mnożyć bez liku...( PKP oczywiście )
Agat - 08-04-2008, 22:31
Temat postu:
mc2 napisał/a:
To chyba lepsza impreza była kilka lat temu (ale nie minęło jeszcze 5 lat Śmiech ) kiedy zorganizowano zawody wędkarskie przez jeden ZLK i bez zgody komisji zakładowej dyrektor wydał rożną dziwną kasę na te zawody, a z socjalnego nawet był rachunek opiewający na 5 tys.zł polskich na ...... na przynętę dla ryb!!!! I dyrektor wytłumaczył, że na 20-30 osób "wędkujących" ta przynęta była konieczna, a droga dlatego, że to nowość, bo feromonowa! Rolling Eyes Chciał żeby zawody się udały!!!! Dlatego przynęta do łowienia rekinów w polskich jeziorach! Śmiech
Tylko nikt z tym nic nie zrobił do dzisiaj, a dyrektor "wędkarz" nadal jest tym samym dyrektorem..... Evil or Very Mad

Zapytaj kolegów z Jławy(PR Olsztyn) Faja jak to się robi dla dobra sprawy
mc2 - 11-04-2008, 18:16
Temat postu:
Ale właśnie ja opisałam zawody "wędkarskie" i sponsorowanie "przynęty na ryby" przez zlk olsztyn... (koledzy opowiadali, ale z tymi z pr nie rozmawiałam, przynajmnie jeszcze nie, co nie znaczy, że nie będziemy mieli okazji) Razz
gumis - 11-04-2008, 21:01
Temat postu:
A po udanej imprezie warto dać znać, że było ok!
Światełka były - może i lampka szampana to dlaczego się nie pokazać.
http://img138.imageshack.us/img138/6541/kciukpe6.jpg
Victoria - 05-11-2009, 11:42
Temat postu:
ZAKŁADY NIE DO RUSZENIA

- Chcę wykorzystać pracowników w taki sposób, jakiego potrzebuje spółka. Nie tak, jakby oni chcieli pracować. Pewnie, że fajnie jest, kiedy się przyjdzie do biura, zaparzy herbatę i pogrzebie trochę w papierach - stwierdził Zbigniew Szafrański, prezes PKP PLK, rozpoczynając proces zmniejszania liczby zakładów linii kolejowych. Tymczasem proces ten został zatrzymany przez sojusz związkowców, dyrektorów zakładów oraz... wiceministra infrastruktury.

Czytaj w najnowszym numerze "Z Biegiem Szyn":
http://www.kolej.net.pl/zbs/zbs44.pdf

2.0 Powered by phpBB modified v1.9 by Przemo © 2003 phpBB Group